Aktualności

Greg Osby: Artysta to student życia

aRAD_4639

Ludzie są leniwi, powtarzają się, a potem się dziwią, że się nudzą. Ja ciągle szukam, uczę się, rozwijam swój warsztat – mówi Greg Osby.

20 lat klubu Blue Note
GREG OSBY QUARTET
10.03.2018, godz. 20.00

Z Gregiem Osby rozmawiał Borys Kossakowski z „Jazz Forum”

Jesteś jednym z niewielu artystów, którzy podkreślają wagę jazzowej tradycji przekazywania wiedzy w relacji mistrz – uczeń. Wyszukujesz talenty, zapraszasz do zespołów młodych muzyków, promujesz ich i wydajesz w swojej wytwórni Inner Circle Music.

GO: To ważna tradycja. Każdy, kto chce się czegoś nauczyć, musi poszukać mentora. Kogoś, kto ma więcej doświadczenia, kto grał z mistrzami i, co ważne, wie jak przekazać wiedzę. Młodzi muszą szukać najlepszych nauczycieli: innowatorów, eksperymentatorów, muzyków, którzy sami poszukują. Ponadto, żeby czegoś się nauczyć, muszą poskromić swoje ego i przyznać się przed sobą: „Nie umiem jeszcze wszystkiego”. Takich muzyków najbardziej cenię. Myślę też, że starzy mistrzowie po prostu mają obowiązek uczyć młodych.

Absolwent szkoły wyższej potrafi zagrać wszystko to, co grał John Coltrane czy Dizzie Gillespie. Ale nie ma pojęcia dlaczego oni grali to, co grali. W jazzie nie znajdziemy zbyt wielu wartości duchowych. Jazzmani nie zajmują się polityką, ani kwestiami społecznymi.

GO: Bo na tym właśnie polega wiedza akademicka. Studenci grają nuty, które nie mają żadnego znaczenia. Nie obchodzą ich problemy ulicy. Ale jazz nadal może być lustrem swoich czasów. Na tym polega rola sztuki – żeby odzwierciedlać ważne kwestie społeczne. Studenci nie spotykają się już na ulicy, nie rozmawiają o swoich ideach. Może dlatego jazz stracił na popularności? Za niczym nie stoi, nic nie reprezentuje. Jest jak cukiernia, gdzie wszystko jest koszmarnie przesłodzone. Po prostu nie chcesz do niej chodzić.

To tylko fragment wywiadu Borysa Kossakowskiego z Gregiem Osby. Całość przeczytasz tutaj.