Aktualności

Muzyczna wędrówka Deborah Brown

Deborah Brown phot. Jim Barcus (2)

Jedna z najsłynniejszych współczesnych wokalistek jazzowych przy okazji wydania ostatniego krążka przyznała, że uwielbia Polskę i odwiedza ją od lat.


Jazz Top w Blue Note
DEBORAH BROWN
15.05.2017, godz. 20.00

Tytuł płyty „Kansas City Here I Come” to komunikat powstały pod wpływem polskiej części składu zespołu, która podróżowała do legendarnego Kansas, by pracować nad albumem wspólnie z Deborah. Ponieważ Kansas City to miasto siostrzane Szczecina, wkrótce przyszedł czas na przyjazd wokalistki do miasta, które bardzo przypomina jej rodzinne Kansas – jak sama przyznaje.

Niesamowity talent Deborah przyczynił się do rozpoczęcia jej wielkiej, muzycznej wędrówki. Początkowo trasa obejmowała drogę z wybrzeża na wybrzeże, w końcu zdecydowała się na opuszczenie Ameryki, spędziła wiele lat w Europie i w Azji. Koncertując w nocnych klubach, na festiwalach i podczas solowych koncertów, zyskała sławę w ponad pięćdziesięciu krajach.

Wszystko zaczęło się od wizyty u znajomego muzyka.
– Pewnego razu wybrałam się do Europy, by odwiedzić zaprzyjaźnionego wokalistę. Podczas mojego pobytu, pianista, który na stałe mieszkał w południowej Afryce, usłyszał moje nagrania i zaproponował, że pomoże mi w znalezieniu pracy w Europie – opowiada Deborah w jednym z wywiadów. – Dlatego w 1985 roku przeniosłam się z rodzinnego Kansas aż za ocean i zostałam w Europie do 1995 roku.

– W ciągu tych dziesięciu lat nagrywałam albumy z wieloma znakomitymi muzykami i dzięki temu rozpoczęłam prawdziwą karierę. Brałam udział w wielu fantastycznych, unikatowych projektach. Nagrywałam z Jamesem Baldwinem – pisarzem. Było to jedyne nagranie w jego karierze. Wspaniale wspominam też pracę z artystami takimi jak Horace Parlan, Ed Thigpen, Johnny Griffin, Benny Bailey i Red Mitchell. Doznawałam wtedy tego niesamowitego uczucia, które z wiekiem jest coraz trudniejsze do uchwycenia w trakcie pracy.

Deborah, mając już spore doświadczenie, starała się przekazać swoją wiedzę innym. Dla wielu była mistrzynią – surową, ale i sprawiedliwą, otwierającą przed młodymi wokalistami zupełnie nowe ścieżki rozwoju.

– Na początku starałam się nauczyć każdego dyscypliny – wspomina. – Większość ludzi potrafi śpiewać tak po prostu, jednak żeby zostać profesjonalnym wokalistą, trzeba w to włożyć naprawdę sporo pracy. Musisz rozumieć swój głos i nauczyć się techniki.

Z czasem rozwój kariery poniósł ją jeszcze dalej od rodzinnego miasta i przeprowadziła się do Japonii.

– Od początku swojego pobytu zastanawiałam się, dlaczego tamtejsi artyści śpiewali jedynie bardzo ograniczoną liczbę klasyków. To żaden sekret – najzwyczajniej w świecie mają tam listę uznawanych utworów i są one jedynymi, jakie wykonują. Moją pierwszą reakcją był sprzeciw, przecież to takie ograniczające! Ostatnio jednak odwiedziłam ten kraj ponownie i muszę przyznać, że sesje z tamtejszymi muzykami wspominam bardzo ciepło. Usłyszałam, jak wykonują tych kilka melodii, które wszyscy znają, ale wkładali w to tyle indywidualizmu, że powiedziałam sobie „OK, nigdy już nie spojrzę na standardy w ten sam sposób.” Wiem, że w Ameryce robili to od dawna, ale dotarło to do mnie właśnie wtedy, podczas japońskich jam sessions.

Te doświadczenia z pewnością wywarły wpływ na dobór utworów na krążku „Kansas City Here I Come”, na którym znalazły się głównie aranżacje jazzowych standardów.

– Chciałam przywrócić żywego ducha tym utworom, tak by ich muzyczna strona została uznana za interesującą – tłumaczy Deborah. Dzięki współpracy z Sylwestrem, jestem w stanie pokazywać te „ożywione standardy” nie tylko w Stanach, ale również w Polsce.