Ulrich Ellison należy do tych gitarzystów, którzy zachwycają swą techniką gry już od pierwszych dźwięków. Jeśli raz się ich posłucha, trudno będzie się od nich oderwać.
Urodzony i wychowany w Austrii, nasiąknął europejskim pojmowaniem muzyki. Wydawać by się mogło, że pewnych nawyków nie będzie można się pozbyć, jednak gdy słucha się. w jaki sposób Ulrich czaruje swoimi interpretacjami i feelingiem, to na myśl przychodzą największe sławy elektrycznego bluesa z Chicago. Gdy patrzymy na rozwój jego kariery, nic nie wskazywało na to, że będzie konkurował z największymi tuzami.
W Europie Ellison był praktycznie nieznany, ale przy7szedł moment, kiedy jego ogromny talent wsparty godzinami pracy, mógł w końcu eksplodować. Stało się to, gdy Ulrich został stypendystą Fulbright’a i przeprowadził się do Austin w Texasie. To miasto jest „Mekką” dla młodych artystów i jest nazywane „światową stolicą muzyki na żywo”. Klasycznie wykształcony Ulrich spotkał się tu z zupełnie innym podejściem do tworzenia. Zaczął łamać utarte schematy i zakochał się w improwizacji. Rozpoczął podróż między tradycją, a innowacją – to z pozoru niemożliwe połączenie dało jednak wymierne efekty w postaci chociażby zwycięstwa w prestiżowym konkursie Downbeat dla młodych gitarzystów. Zwyciężał w nim aż trzykrotnie w latach 2008-2010.
W jego muzyce możemy doszukać się wielu różnorodnych wpływów, które w oderwaniu od siebie są dość odległe. Znajdziemy tam Dave Mathews Band, Stinga, John Lee Hooker’a, Mike’a Oldfielda czy Porcupine Tree, a nawet Miles’a Davis’a. Dość osobliwa mieszanka, prawda? Jak sam Ulrich jednak przyznaje: „Wielu twórców ma wpływ na moją muzykę, ale w tym wszystkim jedno jest stałe; miłość do bluesa i gitary elektrycznej”. Trzeba przyznać, że akurat z nią obchodzi się po mistrzowsku.
Motto Ulricha i jego Tribe brzmi: „Dawać naszą muzykę światu”. Dla nich muzyka to nie tylko dźwięki, płynące z głośników, ale wibracje, które mogą ubogacić życie zarówno artysty, jak i fanów. To swoista synergia między sceną a publicznością, współpraca, która daje większe efekty niż suma składowych czynników. Tak też nazywa się najnowszy krążek Ulricha Ellisona & Tribe („Synergy”), który będzie promował w czasie swej europejskiej trasy. Ufając filozofii zespołu, czekamy zatem na cudowną wymianę energii zanurzonej w najwspanialszych tradycjach teksańskiego bluesa!